Jeśli mam być szczera marzę o tym regularnie. Serio! Marzę by się Jana pozbyć. Moje myśli oscylują wtedy wokół rzeczy niedorzecznych czyli takich z pogranicza prawa, albo nawet gorszych. Dla przykładu: mam ochotę zamknąć Jaśka w szafie, a drzwi od niej zaklajstrować taśmą. Albo uciec lub przynajmniej schować się w pokoju i udawać , że mnie nie ma albo że nie słyszę.
Tag: dziecko
Ten post muszę zacząć od NIESTETY. Bo niestety wciąż się nie docenia pracy kobiet – tych zamkniętych w domu. Wciąż się nie docenia pracy matek! Jedni, wyzywają Nas od leni. Drudzy, od frustratek. Bo wiadomo, jak kobieta jest zamknięta w domu to na pewno… Leży. Jak nie pachnie, to ogląda. A frustratka? Sama powiedz, kto by załamany nie był! Matka jawi się w kompleksach, nie umyta i nie uczesana.
Niedzieciata zapytała mnie ostatnio o samopoczucie. Pewnie pomyślałaś, że to miłe – rzeczywiście, matkę o nastrój pyta się dość rzadko. W ciąży średnia pytań o stan zdrowia jest przytłaczająca. A im bliżej rozwiązania tym jest gorzej – czytaj intensywnej. W pewnym momencie dochodzi do tego, że przestajesz na pytania reagować – odpowiadasz na co drugi telefon i co trzeci sms.
Poród boli, ale wiesz co? Nie ma co się nad nim rozwodzić. Serio. To ten rodzaj bólu, który jest niedopisania, ale za to jest do przejścia. I do zapomnienia. Cały proces zamyka się w jednym dniu i nie trwa ani minuty dłużej. Prawdziwa rewolucja zaczyna się później. Rodzi się matka…
Kiedy do mnie dotarło, że za chwilę w Naszym domu pojawi się dziecko przyznam, że zaczęłam panikować. Ale tylko trochę, bo nie wpadłam w szał zakupów i nie zawaliłam mieszkania kartonami. Niewinnie przeglądałam internetowe listy must have, wertowałam poradniki i zapisywałam. Dopiero teraz – czyli już pod koniec ciąży – zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.
Dawno, dawno temu (a przynajmniej dziesięć kilo wcześniej) usłyszałam piękne słowa. Słowa o kolejce, w której stać nie będzie trzeba – bo zawsze znajdzie się ktoś, kto ciężarną przepuści i w najbardziej zatłoczonym busie miejsca ustąpi. Ktoś – kto życzliwym okiem na ciążowy brzuszek spojrzy.
Kiedy dzieliłam się ze światem wiadomością o ślubie, większość osób reagowała podobnie. Po chwili zachwytu, wylewano wiadro uwag. I tak słyszałam, że w końcu nadciągną czarne chmury. A jak lunie, utonę w skarpetkach. Piewcy wolności bąkali, że coś tracę. Oczywiście bezpowrotnie. Dlatego kiedy nadszedł czas informowania o ciąży na litościwe spojrzenia byłam już przygotowana.
Ciąża? Już? Naprawdę?!