Mam duży problem z nazwaniem macierzyństwa pięknym. Naprawdę. Bo nie wiem co jest pięknego w śmierdzącym pampersie czy ulanym pajacu. Umówmy się, ostatnie dwa lata mojego życia nie były piękne. Ja nie byłam piękna, moje mieszkanie nie było piękne, moja małżeńska relacja nie była piękna i wiele, wiele moich myśli nie było pięknych. W ten instagramowy i nieskazitelny sposób.
Przez ostatnie dwa lata wypowiedziałam nie zliczoną ilość przekleństw, wylałam tonę łez i zużyłam NAJMNIEJ maszynek do golenia w całej mojej historii depilacji. Bywałam spocona, tłusta, niewydepilowana. Czasem czymś śmierdziałam albo się kleiłam. Nabawiłam się rozstępów, podkrążonych oczu, cellulitu. W moim domu działy się rzeczy dziwne. Nie raz i nie dwa czyściłam sofę z jogurtu, zeskrobywałam banany z dywanu lub zmieniałam pościel DWA RAZY POD RZĄD bo była czymś oblana albo… obsikana! Czasem nie nadążam odkurzać, zmywać no i oczywiście prać. Mam pokolorowane ściany i odbitą, pomarańczową rączkę na drzwiach w łazience i chyba nigdy nie mieliśmy brudniejszych okien. SERIO. Bywa, że się kłócę z mężem. Ot tak, bez powodu. Bo mam gorszy dzień, podlejszy humor czy jesienną chandrę. I nie, nie chce mi się godzić. Bo jestem… ZMĘCZONA.
No nie. Ostatnie dwa lata nie były ‚piękne’. W ten instagramowy i nieskazitelny sposób.
Były intensywne, WARTOŚCIOWE, pełne. Były prawdziwe. Nie przefiltrowane i wymagające, bo takie jest… macierzyństwo.
DOBRNĘŁAŚ DO KOŃCA? SUPER! BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE KOLEJNA ZARWANA NOC NIE POSZŁA NA MARNĘ 🙂 JAK MYŚLISZ – TEN TEKST MÓGŁBY SIĘ KOMUŚ PRZYDAĆ? JEŚLI UWAŻASZ, ŻE TAK TO PROSZĘ CIĘ O:
- KOMENTARZ (NAJLEPIEJ MIŁY :D)
- LAJKA, SERDUSZKO TUDZIEŻ INNĄ MEGA SPONTANICZNĄ REAKCJĘ
- UDOSTĘPNIENIE
W TYM CELU ZAPRASZAM CIĘ NA MÓJ FANPAGE
AGNIESZKA,