Jeśli wierzysz, że dziecko może uratować związek jesteś w błędzie. Rzeczywiście, po porodzie związek wkracza w nowe stadium, rzec by można bardziej zaawansowane. Ale będę z Tobą szczera – to nie fale romantyzmu tak Cię noszą. To hormony. To hormony, które powodują kłótnie.
Was ten problem nie dotyczy, bo jesteście zgraną parą? I to taką, która wszystko ma już dogadane? I na guzik – ten ostatni – dopięte… Ty zapewne masz w szufladzie plan – taki awaryjny, gdyby jednak coś za szwankowało…
A, że za szwankuje jestem pewna. Otóż, KŁÓTNIE są w pakiecie z dzieckiem. One będą. I to na mur beton.
A teraz wyobraź sobie konkurs, który ma wyłonić parę roku. Ale taką najnudniejszą. Ja już widzę podium. I mojego męża, taszczącego puchar. Bowiem… WYGRYWAMY! A wiesz czemu?
W Naszym domu nigdy nie latały noże, choć żyjemy na dwudziestu siedmiu metrach. TAK, DWUDZIESTU SIEDMIU. Taki metraż do awantur wręcz zobowiązuje. A tu cisza. Może czasem pojęczałam trochę. Ha! Nie o TYM mowa. Pojęczałam na skarpety, które leżą obok kosza czy na pomidory – napoczęta, za to nie schowane. Ot zwyczajne przepychanki NIEDZIECIATEJ pary. Widzisz, te kuksańce miały dodać pikanterii. Tak więc żadnych:
– Bo Ty zawsze
– A Ty za to nigdy!
Inwektywy wokół nie latały. Był stoicki spokój i rozmowa. A problemy były analizowana. Sama widzisz – rokowania były całkiem niezłe… A tu spięcie! I to w dzień PORODU!
Tego ranka do łazienki biegłam po raz setny, nagle krzyczę:
– Wody! – Mąż zaspany (ledwo kontaktuje) woła, że przyniesie.
– Wody mi odchodzą!
Prawdę mówiąc, spodziewałam się jakiegoś drżenia. Choćby w moim głosie. Miałam RODZIĆ. I to lada moment. A tu spokój. W głowie męża za to buzowało… Żona rodzi, a więc:
– Trzeba jechać! I to już! Natychmiast!
Powiem więcej – On tą moją porodową torbę wkładał już do samochodu. A i mnie by siłą zapakował pewnie, gdyby nie położna i jej komunikat jasny – na śniadanie!
Tak więc, to był przedsmak Naszych przepychanek. Albo raczej, wojny.
Królowały kłótnie o PIERDOŁY.
Hitem, były takie o kichnięcie czy o nocy wypad do łazienki i – uwaga – o spuszczenie wody! Ale jest coś o czym musisz wiedzieć – Jan zasypiał z trudem. Był bujany, potem odkładany i tak milion razy z rzędu. Więc się nie dziw awanturą o pierdnięcie.
Były też te standardowe o technikę przewijania czy bujania właśnie. Oczywiście, ja wiedziałam lepiej… I te pod tytułem – Ty mnie nie rozumiesz wcale.
– Ty? Ty jesteś zmęczony?
Generalnie było ciężko i Nasz związek po porodzie cierpiał, ale… To normalne! To normalne na etapie przekształcania w TRÓJKĄT. Myślę, ze to była próba – i to całkiem niezła – lub egzamin. Taki z małżeństwa.
Dziecko nie jest w stanie związku uratować, co najwyżej – zniszczyć ten nietrwały. Ten stabilny może za to wzmocnić.
Jak huragan do Naszego wtargnął domu
I przewracał.
A My
Jak ten Feniks z popiołów,
Odrodzeni
Przetrwaliśmy.
Tylko kłopotów Nam przybyło
I szczęścia!
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? A MOŻE ZNASZ OSOBĘ, KTÓRĄ RÓWNIEŻ BY ZAINTERESOWAŁ? JEŚLI TAK, BĘDZIE MI SZALENIE MIŁO JEŚLI :
- POLUBISZ GO LUB UDOSTĘPNISZ NA MOIM FACEBOOK’U
- POINFORMUJESZ MNIE O TYM W KOMENTARZU PRZY OKAZJI DZIELĄC SIĘ SWOIMI UWAGAMI
- WESPRZESZ GRUPĘ, KTÓRA INTERESUJE SIĘ MOIM BLOGIEM I POLUBISZ MÓJ KANAŁ NA FACEBOOK’U
DZIĘKUJĘ! MAM NADZIEJĘ, ŻE JESZCZE DO MNIE WRÓCISZ 🙂