Jest taki stan, który bezsprzecznie kojarzy mi się z macierzyństwem i nie, to nie jest zakochanie, poczucie spełnienia i wiecznie trwające szczęście. Tym stanem jest: ZMĘCZENIE.
Kobiety męczyą się już w ciąży. Hormony, kilogramy, ucisk na przeponę, kompletowanie wyprawki, „czy już urodziłaś?!” w trzydziestym, trzydziestym pierwszym, trzydziestym drugim, trzydziestym trzecim… tygodniu łamane przez „I jak się czujesz?!” tudzież „CZUJECIE”.
Potem rodzi się dziecko, a raczej wyciskasz je na świat ostatkiem sił i z wielką obawą, że… wyzioniesz ducha!
No i macierzyństwo…
Wśród rzeczy, które męczą matki są: nieprzespane noce; dni do siebie podobne; wiecznie głodne (i obsrane) dzieci; niekończące się pranie; wiecznie klejąca podłoga (i wiecznie pusta lodówka); sprawy „niecierpiące zwłoki” czytaj: szczepaiania, badania okresowe, dzień babci w przedszkolu, dynia na plastykę, ogórki na sałatkę…
Do jakich stanów, myśli, pragnień doprowadza matki zmęczenie? Jak bardzo bywamy zmęczone?
Między przednim a tylnym siedzeniem chcemy zamontować – dźwiękoszczelną (i przyciemnioną) szybę.
O dwudziestej pierwszej trzydzieści wychodzimy po papier toaletowy ewentualnie olej. Mimo alertów, śnieżycy, błyskawic. Byleby nie słyszeć… DZIECI!
Szukamy telefonów, który trzymamy w rękach (tudzież okularów, które mamy na nosie – to ja).
Powtarzamy „za jakie grzechy”.
Kiedy ktoś Nas pyta o drugie (lub kolejne) dziecko – dławimy się! Jeśli akurat jemy.
Po osiemnastej przechodzimy na tryb „byle do dwudziestej” tudzież „jeszcze dwie godziny”.
Średnio raz w tygodniu zastanawiamy się czy dupsko trzylatka zmieści się w okienku życia.
Mówimy „kochanie, mamusia już tłumaczyła”, myślimy „jeszcze kurwa raz, a wywiozą mnie w kaftanie”
Jesteśmy w stanie zasnąć… ABSOLUTNIE WSZĘDZIE.
Stękamy „Yyyy” zamiast powiedzieć „Tak” w odpowiedzi na „Czy z Panią Barbarą/Grażyną/Malwiną mam przyjemność rozmawiać?”
Klucze do domu trzymamy w zamku.
Idziemy po mleko, wracamy BEZ MLEKA.
Kiedy uśpimy dzieci: kąpiemy się, golimy, robimy maseczki, parzymy herbaty, czytamy książki. No chyba, że… ZAŚNIEMY RAZEM Z DZIEĆMI.
DOBRNĘŁAŚ DO KOŃCA? SUPER! BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE KOLEJNA ZARWANA NOC NIE POSZŁA NA MARNĘ 🙂 JAK MYŚLISZ – TEN TEKST MÓGŁBY SIĘ KOMUŚ PRZYDAĆ? JEŚLI UWAŻASZ, ŻE TAK TO PROSZĘ CIĘ O:
- KOMENTARZ (NAJLEPIEJ MIŁY :D)
- LAJKA, SERDUSZKO TUDZIEŻ INNĄ MEGA SPONTANICZNĄ REAKCJĘ
- UDOSTĘPNIENIE
W TYM CELU ZAPRASZAM CIĘ NA MÓJ FANPAGE
AGNIESZKA,