Zastanawiasz się czasem co zrobić żeby życie z dziećmi nie było jak praca domowa, którą musiałaś odrabiać kiedy byłaś uczniem? Ja tak. Robię to codziennie! Po każdym męczącym dniu…
Zastanawiasz się czasem co zrobić żeby życie z dziećmi nie było jak praca domowa, którą musiałaś odrabiać kiedy byłaś uczniem? Ja tak. Robię to codziennie! Po każdym męczącym dniu…
Macierzyństwo. Pięć lat temu nie miałam o nim pojęcia. Kojarzyło mi się z pieluchami i tą alejką w rossmanie, do której docierałem po balsam dla niemowląt bo jako jedyny nigdy mnie nie uczulał. Nie miała pojęcia, że ta dziewczyna z niemowlakiem w wózku, szykowała się do zakupów calusieńki poranek. Nie przypuszczałam, że wyjście do sklepu może być atrakcją na miarę wesołego miasteczka! Dopóki nie zostaniesz rodzicem nie zdajesz sobie sprawy jak wiele rzeczy w rodzicielstwie będzie Ci wnerwiać, okaże się trudne lub ogłupiające…
Muszę Ci coś zdradzić… Macierzyństwo nie składa się dobrych i złych momentów. Tu nie ma gorszych i lepszych chwil. Są pasma. Serie wykańczających zadań. Podłych, składających się w dni godzin.
Z drugim jest inaczej. Jest łatwiej! Nie wyparzasz smoczka, zabierasz do sklepu, zostawiasz z dziadkami, nie przebierasz w nocy (chyba, że przecieknie…). Rozumiesz? No stres! High life! Wyczuwałam podstęp… Ludzie, którzy mają więcej niż jedno dziecko przeważnie zachęcają: „ zróbcie sobie drugie, będzie fajnie!”, „ z drugim jest prościej”, „miłość się mnoży”, „będą się razem bawić” etc. Kiedy mówią o tych wszystkich plusach zapominają dodać: młodsze wybudza starsze. To tak na przykład.
To całkiem normalne. Nie stać nad łóżeczkiem i nie patrzeć na śpiące dziecko. Mówić „szlag” kiedy się obudzi, nie mieć ochoty gugać, nie chodzić z przyklejonym uśmiechem. To całkiem normalne. Odetchnąć z ulgą kiedy maluch pójdzie do przedszkola. Odczuwać radość gdy na weekend jedzie do dziadków. Nie tęsknić! Za bardzo…
Chce Ci tylko powiedzieć, że to nie ważne. Nie wierzysz? To spójrz: jesteś mamą rozbrykanego dziecka.
Mamy to! Pierwszy ząbek za Nami. Dolna jedyneczka. Bielutka i malutka. Yeah… To jeden z tych momentów, w którym moje dziecko staje w centrum wszechświata – wszyscy wokół niego skaczą i próbują zajrzeć do buzi by uf pierwszy ząbek zobaczyć. Potem padają okrzyki : jest! widać! piękny! Wjeżdża retrospekcja: poród. „JEST! WIDAĆ” , wtedy chodziło o główkę, dzisiaj chodzi o ząbek. Zmianie nie ulega pozycja – jestem ZA dzieckiem.
Chce Ci tylko powiedzieć, że nic nie musisz. Nie musisz rodzić naturalnie, karmić piersią, używać bambusowych pieluszek, gotować jednej marchewki i przecierać jej przez sito.
Mam dość. Od godziny dreptam po pokoju. Wydeptałam ścieżkę. Krążę między szafą, dziecięcą komodom i małżeńskim łóżkiem. Chociaż teraz to raczej rodzinnym. Bo sypiamy z dziećmi.
Dlaczego matki nie kładą się spać nawet wtedy kiedy: wkładają cukier do lodówki, nakładają balsam na szczoteczkę albo jak ja myją włosy odżywką? Dlaczego nie ucinamy sobie drzemki kiedy szukamy telefonu, który trzymamy w ręce albo (jak ja) wsiadamy do cudzego samochodu bo kolorem przypominał Nasz? Powodów jest conajmniej kilka…